W lutym 1932 r. „Gazeta Grodzieńska” nadrukowała informacje, że w domu Nr 4 przy ulicy Poniatowskiego w Grodnie zamieszkał jakiś tajemniczy duch. Duch ten, jak pisano, przenosił rzeczy po domu, wylewał gorącą wodę z czajnika i wydawał różne dziwne dźwięki. Przywid najbardziej lubił młodego syna właścicieli Witolda Gerutto.

Chłopak jeszcze uczył się w szkole średniej i prawie zaprzyjaźnił się z duchem. Przynajmniej gdy Witka Gerutty nie było w mieszkaniu, duch się nie pojawiał. Duch wkrótce został zapomniany, a chłopczyk stał się światowej klasy sportowcem.

Dom przy ulicy Poniatowskiego, która dziś nosi imie pisarza Ostrowskiego, zachował się. Powstał w 1924 roku w ciekawych okolicznościach. W 1923 r. oficerowie garnizonu grodzieńskiego utworzyli prywatną spółdzielnię budowlaną. Spółdzielnia kupiła kawałek ziemi w trójkącie nowoczesnych ulic Gorkiego, Słowackiego i Poniatowskiego, założywszy tam tak zwaną Kolonie Oficerską. Wojsko z impetem zajęło się budową, ale spółdzielnia szybko zbankrutowała i w tym miejscu zdołano zbudować tylko dwa czy trzy domy. Jeden dzisiaj ma adres Gorkiego Nr 47a, drugi znajduje się przy ulicy Ostrowskiego Nr 4a. Te domy przekazano dla Funduszu Kwaterunku Wojskowego. Na innych miejscach zdążono wznieść tylko fundamenty, które razem z gruntami odkupił ks. Władysław Drucki-Lubecki. Już w latach 1930-ch sprzedał te działki mieszkańcom Grodna, a oni z kolei postawili tam własne siedziby.

Już po bankructwie spółdzielni oficerskiej w domie przy ulicy Poniatowskiego Nr 4 (teraz Ostrowskiego Nr 4a) zamieszkali pracownicy Poczty Polskiej. Wśród nich był pochodzący z Grodna pracownik pocztowy, który wyjechał do Mandżurii jeszcze przed Pierwszą Wojną Światową. Wrócił do Grodna z synkiem Witoldem, który urodził mu się w 1912 roku u Harbinie.

Witold wyrósł na potężnego faceta. Już kończąc szkołę (podczas spotkań z duchem) miał wysokość około 195 centymetrów i pokazywał wielkie sukcesy w sporcie. Był koszykarzem, siatkarzem, biegaczem i atletom. Trenował młody Gerutto na prawie pustej wówczas ulicy Poniatowskiego. Rzucał tu włócznię i dysk, które podnosili mu miejscowi chłopcy.

W 1938 r. Gerutto został najlepszym sportowcem w Polsce, zdobywając srebro w dziesięcioboju na mistrzostwach lekkoatletycznych we Francji. Obiecano mu wspaniałą karierę sportową, ale rozpoczęła się Druga Wojna Światową i Europa długo nie miała czasu na sport. Po wojnie Geruttcie udało się jeszcze wziąć udział w igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 1948 r. Jednak sportowiec nie był już w odpowiednim wieku. W powojennej Polsce Gerutto bardzo aktywnie uczestniczył w odbudowie infrastruktury sportowej kraju. Wydaje się, że dobrze byłoby gdzieś przy ulicy Ostrowskiego postawić znak, upamiętniający sportowca. Być może nawet pomnik dla Witolda Gerutty, który rzuca włócznią, tu by nie przeszkadzał. I nie zapomnijmy też o tajemniczym duchu.

Ciekawe, że w tym samym 1923 roku oficerowie Wojska Polskiego zaczęli budownictwo kilka kolejnych domów przy ulicy Bonifraterskiej, dzisiejszej Swierdłowa. Był to od dawna teren wojskowy, gdzie jeszcze w 1913 roku planowano zbudować cerkiew dla garnizonu Twierdzy Grodzieńskiej, ale z powodu początku wojny tak prawie nic i nie zbudowano. Były to ciekawe domy na jedną lub kilka rodzin. Zaprojektowano ich w „stylu dworkowym”, z kolumnami, dachówką na dachach i otwartymi werandami. Z domków, położonych na wysokim prawym brzegu Niemna otwierał się wspaniały widok na Forsztat Zaniemeński. Początek tej budowli przywiązano do wizyty do Grodna 13 października 1923 roku prezydenta Polski Stanisława Wojciechowskiego. Po kilkugodzinnym zwiedzaniu miasta prezydent z licznym gronem dostojników przyjechał samochodem nad Niemen. Tu go czekali oficerowie z Dowództwa Okręgu Korpusu Nr III i przedstawiciele różnych jednostek wojskowych. Przed zebranymi wystąpił podpułkownik Kordian Zamorski, szef sztabu Dowództwa Okręgu Korpusu Nr III w Grodnie. Zamorski wystąpił z patetycznym przemówieniem, ze Wojsko Polskie przyszło na te ziemie nie jako obce i każdy oficer marzy mieć własny dach nad głową. Podpułkownik poprosił Pana Prezydenta położyć w podmurek jednego z domów specjalną tubę z aktem. W dokumencie napisano, że oficerowie, zakładając Kolonie Oficerską, nie tylko chcą otrzymać zdrowe i czyste własne mieszkania, ale też marzą związać siebie z Grodzieńszczyzną. Na akcie postawiono podpisy Prezydenta, grodzieńskich urzędników i oficerów-założycieli kolonii. Po tym zamurowano go w ścianie.

Prawie wszystkie domki przy dawnej ulicy Bonifraterskiej przetrwały do dziś. Teraz to jest cicha dzielnica prawe w samym centrum historycznego Grodna. Rzadko przychodzą tu turyści, a jednak dobrze byłoby naukowo odrestaurować te śliczne domki i otworzyć w jakimś z nich kawiarnie z widokiem na Niemen.

 

Scroll to top