Jeszcze kilka lat temu na centralnych ulicach i placach Grodna można było widzieć wielką ilość płytek betonowych z niezwykłym napisem „Magistrat miasta Grodna”.

Miliony nóg grodnian chodzili po nich prawie siedemdziesiąt lat i wydawało się że te płytki są zrobione nie z betonu ale wyciosane z granitu. Bez wielkiej na to potrzeby w latach 2006–2008 pozamieniano ich współczesnym brukiem betonowym, który już dzisiaj, po pięciu latach, wygląda gorzej, niż wyglądali siedemdziesiąt letnie płytki ze znakiem magistratu miasta.

 

Kostka betonowo-granitowa z roku 1938 na ulicy Sowieckiej w Grodnie. Foto Jan Lelewicz.
Kostka betonowo-granitowa z roku 1938 na ulicy Sowieckiej w Grodnie. Foto Jan Lelewicz.


    Bardzo nielewe dzisiaj wiemy o producentach bruku magistrackiego w Grodnie, ale nie poświecić chodziarz kilka słów mozolnej pracy brukarzy naszego miasta było by wielką niesprawiedliwością. Przecież prawie każdego dnia, przechodząc po starych ulicach Grodna, dotykamy się do wyników ich roboty.


    Pod słowem „bruk” rozumiemy pewną przestrzeń gruntu, ułożoną kamieniami naturalnymi lub sztucznymi, kostkami drzewnymi, płytami żelaznymi lub innym materiałem dla nadania powierzchni większej wytrzymałości. Brukowane ulic miast i dróg było popularne jeszcze w Starożytnym Świecie, późnej jednak było zapomniane i odrodziło się w Europie tylko po 1100 roku. Polskie (tak samo jak i białoruskie) słowo „bruk” ma pochodzenie niemieckie i w tłumaczeniu oznacza „most”. Wywodzi się to stąd, że w miastach średniowiecznych stan ulic był bardzo zły i w porze dżdżystej trudno było przejść nawet z jednej strony ulicy na drugą, także w pewnych miejscach kładło się dyle drewniane i w ten sposób powstawały „mosty” uliczne. Z czasem zaczęto całą ulice wykładać drewnem a później kamieniem.

 

Płytka betonowa i krawężnik z napisem „Magistrat miasta Grodna”. Lata 1930-te. Foto Jan Lelewicz.
Płytka betonowa i krawężnik z napisem „Magistrat miasta Grodna”. Lata 1930-te. Foto Jan Lelewicz.


    W Grodnie ulicy początkowo w ogóle nie brukowano, a chodniki byli drewniane (latem 2006 roku resztki takich chodników prawdopodobnie z XVI–XVII wieków wykopano pod czas prac ziemnych na Placu Sowieckim). Tylko w roku 1627 król Rzeczy Pospolitej Zygmunt III każe w mieście brukować ulicy. Dla wozów z ładunkiem król też ustalił specjalny podatek – „brukowy”. Ale jeszcze po stu latach większość ulic miasta tonęła w błocie, a zapotrzebowanie na prace brukarzy było bardzo niewielkie. Z tego powodu, kiedy magistrat miasta w roku 1752 wreszcie zdecydował się na większe pracy po uporządkowaniu Rynku miejskiego, w Grodnie po prostu nie było specjalistów od brukowania i władze miejskie musiały wydać spore pieniądze na zaproszenie brukarzy z Wilna. Akurat od połowy XVIII stulecia rozpoczęła się epoka tak zwanych „kocich łbów”, czyli zwykłego bruku. Taki bruk polegał na układaniu jeden przy drugim zwykłych polnych kamieni w rezultacie czego układano niezbyt wygodną ale całkiem przydatną do przemieszczania się ulicę lub drogę. W ciągu trwających całe stulecie prac już do drugiej połowy XIX wieku centrum Grodno prawie całkiem zabrukowano. To znacznie polepszyło stan sanitarny miasta (śmiecia już nie byli po prostu wdeptywane w ziemie), ale i postawiło grodnian przed nowym niebezpieczeństwem. Brukowane ulice dawały możliwość zwiększania szybkości zaprzęgów i powodowało to olbrzymi wzrost hałasu i drgań. No cóż, była to niezbędna ofiara na korzyść progresu technicznego!

 

Pracownicy wytwórni bruku betonowego w Grodnie. Koniec lat 1930-ch.
Pracownicy wytwórni bruku betonowego w Grodnie. Koniec lat 1930-ch.


    Od lat 80-ch XIX wieku w bogatszych miastach, do przykładu Warszawie, zaczęto brukować ulicy o wiele trwalszą i wygodniejszą kostką granitową. W naszym mieście taką kostkę łożono tylko na mostach, do przykładu na Starym Moście przez Niemen. Jeśli dziś ktoś zechce zobaczyć tą kostkę – niech uda się na grodzieński Plac Lenina. Mianowicie tam w latach 1980-ch wykorzystano ten niezwykle kosztowny materiał budowlany, poprzednio zdjęty ze Starego Mostu.


    Na początku XX stulecia zjawił się w Grodnie bruk betonowy. W czasach Imperium Rosyjskiego sprowadzano go nawet z Charkowa i tylko w latach międzywojennych zaczęto produkować na szeroką skale w Grodnie. Przy ulicy Niemeńskiej za środki magistratu miasta założono betoniarnie, w której zaczęto produkować płytki betonowe z napisem „Magistrat miasta Grodna”. Można pomyśleć że główną tajemnicą trwałości tych płytek był cement bardzo wysokiej jakości. A jednak nie. Najważniejszym było bardzo dokładne, szczegółowe spostrzeganie wszystkich potrzebowań technologii produkowania bruku betonowego. Najpierw szukano bardzo dobry piasek, który dodatkowo kilka razy przesiewano. Później do piasku dodawano cement i odrobinę wody. Beton zalewano do form metalicznych i od razu przykrywano tkaniną, żeby ta ostatnia wysmoktała wodę. Kiedy tkaninę przybierano, płytka trafiała pod specjalny przycisk z napisem „Magistrat miasta Grodna” i wielką ilością otworów, przez które wyciekała woda. Mianowicie dla tego stare kostki betonowe są pokryte siatką kropek – śladów tych otworów. Ale i to jeszcze nie wszystko. Przycisk przez dobę przybierano i płytki znów przykrywano tkaniną. Po dziesięciu dniach płytki na cały miesiąc zostawiano pod gołym niebem i czas od czasu polewano wodą. Pod koniec miesiąca betonowy bruk był prawie tak samo twardy jak naturalny kamień.

 

Resztki chodników drewnianych XVI – XVII stulecia na Placu Sowieckim, wyrzucone w czasie prac ziemnych w roku 2006 r. Foto Jan Lelewicz.
Resztki chodników drewnianych XVI – XVII stulecia na Placu Sowieckim, wyrzucone w czasie prac ziemnych w roku 2006 r. Foto Jan Lelewicz.


    A przed samą Drugą Wojną Światową wyprodukowano w naszym mieście nieprzekroczone do dziś arcydzieło przemysłu brukarskiego – bruk betonowo-granitowy. Ten bruk robiono podobnie jak i betonowy, tylko w górną jego część dodawano kawałki naturalnego kamienia. W sezonach budowlanych 1938 i 1939 roku wybrukowano taką kostką dwie ulicy Grodna – Dominikańską (teraz Sowiecką) i Orzeszkowej, gdzie ona leży do dnia dzisiejszego.


    Wykładnie ulic brukiem, a zwłaszcza kostką granitowo-betonową, potrzebowało wielkiej siły fizycznej i dobrego opanowania szeregu dość skomplikowanych czynności. Brukarze pracowali klęcząc na kolanie i przesuwając się do tyłu wraz z postępem robót. Co kwadrans brukarz miał pięciominutowy odpoczynek. Kamienie lub kostkę dostarczał pomocnik, który układał je w stos poza brukarzem tak, aby ten mógł wybrać ze stosu właściwy kamień. Kostkę granitowo-betonową w dodatku trzeba było układać na bardzo dobrze przygotowany grunt i obowiązkowo po przekątnej do chodników ulicy (żeby koła pojazdów nie jeździli wzdłuż miejsc połączenia się oddzielnych kostek). Narzędzia brukarskie były zawsze bardzo proste i niewiele zmieniały się w ciągu wieków: młotek brukarski – perlik, kielnia (mała motyka do osadzania kamienia w podłożu), i dobnia do ubijania materiału brukarskiego dla lepszego osadzenia go w piasku .


    Po Drugiej Wojnie Światowej produkcja takiego bruku już nigdy się nie odrodziła, chociaż aż do końca lat 1950-ch brukowanie ulic w Grodnie było tańsze niż asfaltowanie. W latach 1980-ch próbowano znów rozpocząć produkcje kostki granitowo-betonowej, a jednak po jakimś czasie stwierdzono że jej koszty są zbyt wysokie. Dzisiaj przestrzeń ostatnich brukowanych ulic miasta nieuchylne się zmniejsza. Parę lat temu zniszczono prześliczną brukowaną ścieżkę na cmentarzu farnym w Grodnie, prawie na 100 metrów zmniejszono brukowane pokrycie ulicy Orzeszkowej. Dodatkową przykrość sprawia to, że starą kostkę nie wyrzuca się, ale ona „ląduje” na letniskach zamożnych grodnian i we dworach różnych urzędów na skrajkach miasta. Zwykłe grodnianie, tak samo jak i zwiedzające miasto turyści, muszą obserwować w centrum miasta asfalt i współczesny nietrwały i nie mający żadnych walorów estetycznych bruk betonowy.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Scroll to top