W salach muzeum jest cisza, jednak obecność jego założyciela wyczuwa się tu zawsze. Wyczuwa się nie tylko w eksponatach, podpisanych jego ręką, ale i krzesłach, zrobionych majstrem Nestorem Ulejczykiem według projektu J. Jodkowskiego, w wykutych klamkach drzwi, też zaprojektowanych J. Jodkowskim, w starych szafach, gdzie stoją książki...

Inaczej być nie może, ponieważ cały sens życia tego wybitnego grodnianina jest tu, w Muzeum. Kiedyś J. Jodkowski pozwiedzał, że nad bramą odnowionego Starego Zamku można będzie powiesić tablice z napisem: „NARÓD — SOBIE”. Ale już teraz, jestem przekonany, tu można rozmieścić tablice z innym napisem: „JODKOWSKI – DLA GRODNA.”


Józef Jodkowski a Stary Zamek


W połowie lat 1920-tych, jeszcze wtedy, kiedy Stary Zamek nie należał do muzeum i jego przekazanie tej instytucji było tylko w planach, Józef Jodkowski już pracował nad projektem odbudowy zamku. Ten jego projekt (a, właściwie mówiąc, projekty), początkowo powinien był być zrealizowany tylko w części rekonstrukcji wierzy wjazdowej – bramy zamkowej. Koncepcja odnowienia tej wierzy, zaproponowana przez historyka, nie odpowiadała żadnym epokom historii Grodna, takiej wierzy Stary Zamek po prostu nigdy nie miał. A ponad wszystko mianowicie J. Jodkowski był autorem pierwszego projektu odnowienia tej najważniejszej pamiątki historycznej naszego miasta. Ci ludzie, którzy odwiedzali Muzeum Grodzieńskie w latach międzywojennych, mogli kupić listek papieru ze szkicem odnowionego zamku Batorego z napisem: „50 gr. Zamiast cegiełki na odnowienie Starego Zamku”. Dobra idea, należąca do J. Jodkowskiego, która morze przydać się tym, kto będzie odnawiał Stary Zamek w przyszłości.

 

 


A jednak temat Starego Zamku i J. Jodkowskiego – to o wiele więcej, niż te listki papieru. W ciągu całego XIX stulecia i pierwszych dziesięcioleci XX wieku Stary Zamek jako terytorium, gdzie stacjonowało wojsko rosyjskie, niemieckie a później polskie był prawie niedostępny dla badaczy historii. Góra Zamkowa po trochę spływała do Niemna, co groziło runięciem starych murów do rzeki. Z inicjatywy J. Jodkowskiego Rada Miasta, Zarząd Dróg Wodnych w Grodnie a także kierownictwo wojskowe w 1928 roku rozpoczęli pracę po wzmocnieniu Góry Zamkowej, w wyniku których powstał śliczny bulwar nadniemeński, idee utworzenia którego J. Jodkowski podał jeszcze pięć lat przed tym.

 

 


Następnie było dwa najważniejsze wydarzenia – otwarcie ekspozycji Muzeum Grodzieńskiego w murach Starego Zamku i prace ziemne na jego terytorium, które w latach 1932 – 1934 doprowadziły do odnalezienia prastarego Grodna z XII wieku.

 

 


Tym swoim odkryciem J. Jodkowski, w istocie rzeczy, faktycznie ugruntował teorie swojego nauczyciela Eustachego Orłowskiego o tożsamości Horodna z kronik dwunastowiecznych z teraźniejszym Grodnem.
Józef Jodkowski i zachowanie pamięci historycznej grodnian
Jeszcze na świcie swojej kariery naukowej jako student Moskiewskiego Instytutu Archeologicznego J. Jodkowski prosił polskie instytucje naukowe o wsparcie finansowe dwóch ważnych przedsięwziąć badawczych – poszukiwania i opisania zabytków polskich w muzeach Moskwy i napisania pracy o świątyni na Kołoży. Obydwaj projekty J. Jodkowski zrealizował i obydwaj dali niezmiernie ważne dla Grodna rezultaty. 

 


Po powstaniu Niepodległego Państwa Polskiego materiały, zebrane przez J. Jodkowskiego, stali gruntem dla wystawienia pretensji do Rządu ZSSR o powrocie na Ojczyznę wielu ciekawych przedmiotów o znaczeniu muzealnym. Tak na początku lat 1930-tych powrócili do Grodna prawie po stu pięćdziesięciu latach biurko ostatniego króla Rzeczy Pospolitej Stanisława Augusta Poniatowskiego, krzesła z zamków królewskich i inne eksponaty, które do dziś są honorem Muzeum w Grodnie.
Co do opublikowanej przez niego w roku 1936 monografii o Kołoży, to do dnia dzisiejszego jest ona wyłącznym źródłem wiedzy o tym unikatowym pomniku. Warto by ją poczytać teraźniejszym „rekonstruktorom”, zbytnio śmiałym w swoich planach i sprawach, co do pamiątek architektonicznych Grodna.
Dla J. Jodkowskiego jako człowieka, który walczył o zachowanie pamięci historycznej, nie było autorytetów. Jednakowymi złoczyńcami byli dla niego handlarz żydowski, który sprzedawał śledzie, zakręcając ich w dokumenty z podpisem Stefana Batorego, i urzędnik państwowy, który pozwolił na rozkopywanie centrum miasta bez badań naukowych. A w tym sensie Grodno lat 1920-1930-tych wcale nie było idylliczne. W prasie tego czasu jest wiele odezw historyka do społeczności miasta o potrzebie bardziej kulturalnego stawienia się do pamiątek historii. Komentując zniszczenie starodawnych pod murków na Placu Batorego Jodkowski pisał: „W tak starożytnym i historycznym grodzie, jak Grodna, mającym pewne aspiracje, sprawy tego rodzaju winny być załatwiane w sposób bardziej kulturalny i tego wymagać ad czynników, którym powierzona opieka nad kulturą miasta, winniśmy.” Aktualne do dzisiaj słowa! Prawda? 

 


Józef Jodkowski o powstańcach

 


J. Jodkowski pisał o wielu rzeczach – zabytkach architektonicznych i pamiątkach archeologii, o twórczości ludowej i dziełach sztuki. Jednak ja najbardziej lubię czytać jego teksty o powstańcach z lat 1830 i 1863. W jednym ze swoich artykułów historyk pisał: „Kraj nasz w latach 1863—1864 złożył olbrzymią ofiarę na ołtarzu Ojczyzny — ofiarę z tysięcy synów i cór swoich. Jedni zginęli na polu bitwy, lub zmarli w lochach więziennych, niektórzy zostali rozstrzelani lub powieszeni, inni znowu, a było ich mnóstwo wielkie, poszli na Sybir do kopalń, do tajgi — na osiedlenie. Nieznaczna część zaledwie wygnańców powróciła do kraju”.

 

 


Takich było wielu – szlachty polskiej, włościan białoruskich i nawet żydów, którzy połączyli się w zgodnym dążeniu do wolności przeciwko despotyzmowi cara. W czasach, kiedy pisał o nich J. Jodkowski, już nikt prawie nic nie pamiętał, nawet imiona takich ludzi jak Seweryn Romer, właściciel znanego budynku na ulicy Wileńskiej, który za pomoc powstańcom był wysłany do guberni Tomskiej, byli prawie zapomniane i odnowić ich można było tylko ze stron dokumentów śledczych. A jednak J. Jodkowski korzystał się z tak wielkiego autorytetu pośród grodnian, że więcej niż półwieku po upadku powstania otrzymywał od nich w dar dla muzeum rarytasy, które świadczyli o powstańczych dziejach ich ojców. Do przykładu otrzymał dwie pieczęci powstańcze, które jeszcze w 1864 roku bezskutecznie próbowała odszukać carska Komisja Śledcza. Twarzy powstańców z 1863 roku możemy widzieć na stronach albumu fotograficznego, przekazanego do muzeum przez Piotra Markiewicza w roku 1922.

 

 


Niestety, pochłonięty wieloma innymi sprawami, J. Jodkowski tak i nie napisał systematycznego opracowania historii powstań w okolicach Grodna. Jego szkice, takie jak „Rok 1863 w powiecie Grodzieńskim” czy „Święte Błoto” są źródłem kosztownej informacji dla teraźniejszych badaczy. Spodziewamy się, że historycy grodzieńscy wreszcie zakończą to wydatne poczęcie J. Jodkowskiego i zaproponują dla nas monografie o Grodzieńskiej Organizacji Powstańczej. 



Józef Jodkowski a polskość


Jakoś nawet napisaliśmy razem z moim przyjacielem Andrejem Czerniakiewiczem o tym, że pierwszy poważny cios polskie Grodno otrzymało nie w 1939 roku, a dwa lata przed tym, kiedy faktycznie wypędziło samo z siebie Józefa Jodkowskiego. Nieporównywalne w skali wydarzenia: wielka wojna a wyjazd z miasta jednego człowieka. A jednak tak jest tylko na pozór. J. Jodkowski nie tylko troskliwie przechowywał poniszczoną przez zaborcę pamięć o polskości Grodna, on sam konstruował tą pamięć. Nikt do niego praktycznie nic nie pisał o wspomnianych wyżej powstańcach grodzieńskich, prawie nikt nie mówił o znaczeniu wielkiej Elizy Orzeszkowej w życiu miasta, nikt nie próbował przystosować historii wielonarodowego Grodna czasów pierwszej Rzeczy Pospolitej do potrzeb ideologii młodego Państwa Polskiego. Dlaczego wtedy J. Jodkowski był faktycznie wypędzony z Grodna, znajdując się na szczycie możliwości twórczych? Formalny pretekst – nieprawidłowo prowadzone prace wykopaliskowe na Zamku Królewskim, chociaż przypomnimy, że zaplanowane one były jako pracy ziemne dla zdobycia gruntu dla usypania bulwaru nadniemeńskiego. No i wtedy DLACZEGO faktycznie był zmuszony do wyjazdu z Grodna? To jest moja prywatna dumka, ale wydaje się że najpierw dla tego, że był zbytnio bezkompromisowy, zbyt miejscowy, grodzieński dla władzy, która co raz częściej chciała widzieć w grodnianinie nie tylko lojalnego obywatela Polski, ale i wzorowego warszawiaka czy mieszkańca Krakowa. Jodkowski był nie tylko symbolem polskiego Grodna, ale i symbolem Grodna królewskiego, autonomicznego, prawie niepodległego władzy centralnej. Wyrośl poza granicy naszego miasta, stał zbyt wielki dla niego. Dla tego zmuszony był wyjechać.

 


Józef Jodkowski a przyszłość

 


Pisząc na początku lat 1930-tych o sensacyjnych odkryciach archeologicznych na Górze Zamkowej i wzrastającej roli Grodna jako „Wawelu Nadniemeńskiego” J. Jodkowski podkreślał potrzebę wzmocnienia więzi pomiędzy Grodnem, Warszawą a Wilnem. Wtedy miał on na myśli najpierw mocniejsze promieniowanie kultury polskiej na okoliczne obszary. Dzisiaj te trzy miasta znajdują się w różnych państwach i najpierw trzeba było się rozdzielić, ażeby zrozumieć, że naprawdę musimy być razem. Po prostu nie może tak być długo, żeby wędrujący z Warszawy do Wilna (czy do Moskwy, czy do Petersburga) człowiek nie mógł spokojnie wyjść z pociąga w Grodnie i odwiedzić muzeum w Starym Zamku czy wypić sobie kawy gdzieś w restauracji na grodzieńskim Nowym Świecie. I żeby z Wilna do Warszawy jechało się jakoś inaczej, niż przez Grodno! Grodno jest przeznaczone do bycia centrum wielkiego regionu Niemeńskiego, do bycia najważniejszym mostem, prowadzącym Białoruś do Europy.
J. Jodkowski zapewnię by się zdziwił, jeśli by przeczytał, o jakim przeznaczeniu jego ojczystego Grodna mówimy teraz. Jednak jestem przekonany, że po jakimś czasie by się ucieszył. Najpierw dla tego, że w ciągu dwóch dziesięcioleci istnienia Niepodległej Białorusi odkrywamy dla siebie historię Europejskiego Miasta Grodna najpierw z jego prac.
W ogóle, co się tyczy spuścizny naukowej J. Jodkowskiego, to warto przyznać jedno – można nie zgadzać się z jego opinią co do kosztowności niektórych zabytków architektury grodzieńskiej, można nie być aż tak pewnym w deklarowanej przez niego stuprocentowej polskości Grodna, można krytykować go za „nieudane” prace wykopaliskowe na Starym Zamku, ale nie krytykuje się tylko tych, kto nic nie robi. A J. Jodkowski zrobił dla zachowania naszej ogólnej grodzieńskiej przeszłości więcej, niż każdy inny grodnianin. 

 

 


Można pomarzyć o tym, jak w perspektywie powstanie w Grodnie pomnik J. Jodkowskiemu, jak będzie ulica jego imienia i premia jego imienia za najlepsze rozprawy historyczne o Grodnie. Jednak już teraz chce zrobić dla społeczności polskiej i białoruskiej naszego miasta konkretną propozycję – wydać drukiem zbiór najważniejszych prac J. Jodkowskiego, ponieważ są niezmiernie aktualne teraz, w dni, kiedy Grodno na początku XXI stulecia szuka dla siebie nowej twarzy, twarzy starego i jednocześnie współczesnego miasta.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Scroll to top