Opowiedzieliśmy o początkach fotografii grodzieńskiej i jej pierwszych mistrzach. Morze to wyglądać trochę dziwnym, ale przełomowym w dziejach fotografii grodzieńskiej stał początek Pierwszej Wojny Światowej, kiedy pod koniec lata 1915 roku do Grodna wkroczyli wojska Cesarstwa Niemieckiego.

Żołnierze niemieckie z nieprzechowanym zdziwieniem oglądali biedne domki miejscowych chłopów i tradycyjne ubiory religijnych żydów grodzieńskich. Wiele oficerów wojska niemieckiego mieli ze sobą aparaty fotograficzne i bardzo chcieli zachować obrazy swoich czynów wojennych dla potomków. Fotografowali dosłownie wszystko, czasem robiąc dla fotografów miejskich dość dziwne zamówienia. Bardzo często można spotkać zdjęcia z czasów Pierwszej Wojny Światowej, na których jest jakiś z grodzieńskich domów, poznaczony krzyżykiem. To żołnierze niemieccy zamawiali komuś z fotografów grodzieńskich zdjęcia budynku, w którym mieszkali, i wysyłali takie „pocztówki” do Niemiec. Aktywnie fotografowane byli też różne imprezy z udziałem wyższych władz niemieckich. Grodzieński fotograf Mikołaj Rubinsztejn pozostawił dla nas obszerne sprawozdanie fotograficzne z wizyty do Grodna cesarza Niemiec Wilhelma II w lipcu 1916 roku. Ta tradycja zachowała się i w latach międzywojennych, kiedy fotografowie grodzieńscy robili zdjęcia prezydentów Drugiej Rzeczypospolitej i marszałka Józefa Piłsudskiego, którzy niejednokrotnie bywali w Grodnie w tych latach.

 

Fotografia Izraela Chomuła przy ulicy Dominikańskiej, budynek zachował się. Lata 1930-te.
Fotografia Izraela Chomuła przy ulicy Dominikańskiej, budynek zachował się. Lata 1930-te.


Po powstaniu Państwa Polskiego w Grodnie pracowali jak starsi mistrzowie z czasów rosyjskich, tak i młodzi specjaliści. Większość salonów fotograficznych mieli nazwy od nazwisk właścicieli, ale istnieli majsternie, mające oryginalne nazwy. Przy ulicy Orzeszkowej funkcjonowała majsternia „Moderne” Stanisława Romaszkiewicza, salon fotograficzny „Venus” przy ulicy Dominikańskiej, majsternia „Orjon” przy ulicy Brygickiej należała do J. Bachmińskiego. Salon z tajemniczą nazwą „Van-dyck” pozostawił po siebie tylko kilka zdjęć. Wśród fotografów międzywojennego czasu popularnością korzystał się Dominik Anieryk, który miał majsternie przy ulicy Skarbowej 10, a później przy ulicy Brygickiej. Znany on jest portretami duchowieństwa katolickiego Grodna. Od roku 1917 pracował w Grodnie salon fotograficzny Izraela Chomuła przy ulicy Dominikańskiej, kolorowy szyld którego wspominają starsi grodnianie. Salon najczęściej składał się z trzech pokoi – w pierwszym mistrz przyjmował zamówienia, w drugim robił fotografie, w trzecim przy specjalnym naświetleniu opracowywał zdjęcia. Zdjęcia w czasach międzywojennych już nie naklejano na karton, byli oni wiele tańsze, niż na początku XX wieku, ale i niszczyli się łatwiej.

 

Typowa „filmówka”. Kobieta przy rogu ulic Orzeszkowej i Dominikańskiej. Lata 1930-te.
Typowa „filmówka”. Kobieta przy rogu ulic Orzeszkowej i Dominikańskiej. Lata 1930-te.


Nowym etapem rozwoju fotografii w międzywojennym Grodnie stało wyjście mistrzów fotografii na ulicy miasta. Nowe kamery fotograficzne dozwalali robić zdjęcia bez specjalnego światła co dało możliwość fotografom wyruszyć na poszukiwanie klientów poza granicami swoich salonów. Wyglądało to mniej więcej następująco. Przy ulicy (w Grodnie to najczęściej był róg współczesnych Sowieckiej i Orzeszkowej) stał fotograf, który fotografował idących po brukowance mieszczan. Dalej fotograf pokazywał człowiekowi maleńką fotografię i robił propozycję przejść do salonu i zrobić już za pieniądze większy odbitek. Takie malusieńkie zdjęcia były nazywane „filmówki”, od podobnej na filmową taśmy na której robiono negatywy. Mianowicie dla tego tak dużo pozostało zdjęć starego Grodna z idącymi po ulicy ludźmi. W ogóle akurat w latach międzywojennych zdjęcia na otwartym powietrzu stali częścią życia codziennego grodnian.

 

Zdjęcie z salonu „Van Dyck”. Lata 1930-te.
Zdjęcie z salonu „Van Dyck”. Lata 1930-te.


Fotografia w latach 1860-ch – 1930-ch była ważnym zjawiskiem w życiu mieszczan. Sprzyjała ona demokratyzacji mieszkańców miasta, o ile każdy mógł mieć własny portret fotograficzny. Taki sam efekt miało i fotografowanie na otwartym powietrzu, chociaż tą strefę życia władze długo starali się kontrolować. Profesja fotografa w tych czasach była unikatowej. Od początku mistrzami fotografii byli głównie żydzi. Jeśli fotograf był chrześcijaninem, to najczęściej był dworzaninem czy emerytowanym oficerem.
Większość fotografów grodzieńskich nie przeżyła ostatniej wojny. Wszyscy zginęli w getcie czy piecach Auschwitz. Prawie nic nie wiemy o ich biografiach, ale oni zostawili dla nas nieoceniony skarb – tysiące zdjęć naszego cudownego miasta i jego mieszkańców, który daje nam możliwość czas od czasu wejrzeć do lusterka przeszłości.

 

Wizyta do Grodna prezydenta Polski Mościckiego. Zdjęcie jednego z fotografów grodzieńskich.
Wizyta do Grodna prezydenta Polski Mościckiego. Zdjęcie jednego z fotografów grodzieńskich.

Komentarze   

0 # Ludmila Arcyszewicz 2016-08-09 21:11
Hallo, wlasnie odkrylam stempel mojego stryjecznego dziadka ktory byl fotografem w Grodnie i nazywal sie Michal Arcyszewicz
chetnie nawiazalabym kontakt z panstwem
pozdrowienia
Ludmila arcyszewicz Barwitzki
Odpowiedz | Odpowiedz z cytatem | Cytować

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Scroll to top